PERŁA Z TWIERDZY!
„Tak niedawno był maj- byliśmy tak szczęśliwi”- wspominają słowa piosenki.Tak! byliśmy tak szczęśliwi, my gubińscy petetekowcy, bowiem jechaliśmy na trzydniową wycieczkę. Zwiedzaliśmy min. czeską Twierdzę w Terezynie. No i patrzcie Państwo jak to zleciało..
Teraz jest październik i jedziemy znowu na trzy dni z petetekowską ferajną. Tym razem zwiedzać będziemy byłą Twierdzę- Kołobrzeg, a obecną Perłę Bałtyku.
Ale po kolei. Czterdzieści jeden osób w piątkowe popołudnie 5 października br.wsiada do wynajętego autobusu, zabierając z sobą plecaki, torby podróżne i dobry humor. Bez tego(humoru) nie wpuszczają do pojazdu pani prezes PTTK Grażyna Bartkowiak i szefowa tej wyprawy Ela Guziewicz. Zdyscyplinowani i karni, na przekór złej pogodzie, utrzymujemy ten humor aż do 21-szej w niedzielę 7 października br. Później w domu bywa różnie. Zdzieramy gardła śpiewem przez parę godzin jazdy i lądujemy w dwuosobowych pokojach w kompleksie sanatoryjno- wypoczynkowym w „Podczele II”.- Jest północ, a nam się wcale nie chce spać” – długo w noc jeszcze zawodzą najbardziej wytrwali.
Ranek budzi nas kompletnie zachmurzonym niebem i strugami deszczu, który nie opuszcza nas aż do wieczora. „Ale nic mi nie zaszkodzi, bom turysta się urodził”. Pod opieką miejscowego przewodnika zmoknięci i zziębnięci (na Bałtyku sztorm) zaliczamy poszczególne punkty zaplanowane do zwiedzania. Tu nie będę ukrywała nagiej prawdy, -najbardziej ucieszyła nas godzinna przerwa w dowolnej restauracji. Ale zanim to nastąpi jedziemy pod amfiteatr, który niestety (a już Zosia miała śpiewać) widzimy tylko za ogrodzeniem z siatki i niebieskiej folii. która wszystko zakrywa. Amfiteatr od 2002r. dzierżawi spółka, która teraz robi remont. Podobno już kosztował 1 mln.zł. Dobrze, że oglądałam w telewizji Festiwal Piosenki Żołnierskiej (onegdaj nasza Halina Nowak wygrała) to mniej więcej wiem jak wygląda (amfiteatr, Halina też).
Po murach obronnych, które otaczały miasto została tylko Baszta Prochowa, i ulica Dubois, która powstała na miejscu murów i przyjęła ich kształt.
Kołobrzeg liczy sobie 755 lat, a osadnictwo związane było z odkryciem źródeł solankowych. Kto miał sól ten miał bogactwo. Miasto więc mogło się szybko rozwijać i oprócz procesu warzenia soli, zaczęto od 1830r. otwierać zakłady kąpielowe, w takim tempie, że w ciągu parunastu lat miasto stało się znanym uzdrowiskiem w Europie. Tak trwało aż do drugiej wojny światowej, w końcu której Niemcy ogłosili miasto Twierdzą i bronili każdego skrawka miasta, każdego domu z dużą determinacją. Dopiero ostrzał z baterii katiusza w czasie szturmu wojsk I Armii Wojska Polskiego oraz wojsk radzieckich przyniósł przełom. Miasto zdobyto w marcu 1945 r. Tego dnia odnotowano uroczyste Zaślubiny Polski z morzem. Teraz my gubińscy turyści oglądamy pomnik wzniesiony na pamiątkę przy promenadzie i naturalnie przechodzimy przez specjalne pomnikowe okno, które ma nam zapewnić szczęście i wieczną miłość (wszystko jedno do kogo). Zatrzymujemy się też przed Pomnikiem Sanitariuszki, upamiętniającym wszystkie młode kobiety, które poległy niosąc ratunek podczas II wojny światowej. Ciekawostką jest, że pomnik został tak zaprojektowany, aby nigdy promienie słońca nie padały na twarz sanitariuszki.
Bazylika Kontrkatedralna w Kołobrzegu zapewnia nam na krótko dach nad głową. Monumentalna budowla będąc świątynią katolicką przeszła różne koleje losu. Budowana na początku XIV w. pełniła rolę kolegiaty, a od XVI w. była już świątynią luterańską. Od XVII do XX w. kościół był wielokrotnie niszczony przez działania wojenne. W 1945r podczas walki o Twierdzę Kołobrzeską stanowił ważny punkt obronny miasta. W 1957r. przekazano go kościołowi katolickiemu i rozpoczęto odbudowę. Jednym z niewielu oryginalnych zabytków w kościele, a zarazem jednym z pięciu znajdujących się na świecie jest gotycki siedmioramienny świecznik, z 1327r. Wysoki 4 m. o rozpiętości ramion 380cm. i wadze 900kg. robi wrażenie.
W powrotną niedzielę już mniej pada, ale za to bardziej wieje. Mamy czas wolny, więc każdy wybiera trasę zwiedzania na własną rękę. Całkiem sporą grupą idziemy na promenadę i molo. W restauracjach przy promenadzie ceny horrendalne. Przeciętne drugie danie z rybą w granicach od 40-50 zł. Rezygnujemy i wracamy do centrum, gdzie w bardzo przyzwoitym lokalu z miłą obsługą i świetną scenerią jemy zupę gulaszową za 6 zł.(pyszna) i placek po węgiersku za 15 zł. Są też różne pierogi za 7,50zł.(gdzie jest taki lokal w Gubinie?).
Pora zbierać się do domu. Wracamy zmęczeni, ale szczęśliwi. Te dwa i pół dnia spędzone w koleżeńskiej atmosferze z dala od codziennych kłopotów, ładuje nam akumulatory aż do wiosny. Czekamy co nam Zarząd wymyśli i gdzie nas wywiezie?.
Kaśka Janina Izdebska