BYWAŁO, ŻE MYLONO LUBELSKIE Z LUBUSKIM!

A cóż to byłaby za wycieczka, gdyby się w trakcie niej nic nie wydarzyło? No więc jest co wspominać po naszych sześciodniowych petetekowskich wojażach, albowiem nie często w trakcie wycieczki rodzi się dziecko, zakopuje się autokar w ziemi i niespodziewanie na placu zostaje się poczęstowany bigosem. Wszystko to zdarzyło się nam, gubiniakom, na gościnnej ziemi lubelskiej podczas zwiedzania zabytków i rozkoszowania się majowym pejzażem z dominacją kwitnącego rzepaku aż po horyzont.

dsc11313Po całonocnej podróży, bardzo wygodnym autokarem z nieodpłatnym poczęstunkiem napojami gorącymi i zimnymi, słodyczami(tak było całe sześć dni)”wylądowaliśmy” w Puławach i otrząsnąwszy resztki snu, zaczęliśmy zwiedzanie od wspaniałego Pałacu Czartoryskich, otoczonego 30 ha parkiem. Pałac od XVII wieku znajdował się w posiadaniu Lubomirskich, a od 1731r w wyniku małżeństwa wszedł w posiadane Czartoryskich. Jedziemy dalej do Kazimierza Dolnego- perły polskiego renesansu. Rynek z zabytkowymi kamieniczkami w stylu „renesansu naiwnego” odwiedzany przez ponad milion turystów. Wielu artystów ma tu swoje domy(np. Daniel Olbrychski). Miasto znane z Festiwalu Filmu i Sztuki „Dwa brzegi” od 2007r prowadzonego przez Grażynę Torbicką. Jest też Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych. Nie sposób nie zahaczyć o Nałęczów, więc jedziemy. Nazwa miasta pojawiła się w 1751r.od herbu Nałęcz Stanisława Małachowskiego. Od XIX w. Nałęczów stał się uzdrowiskiem. Miejscem pracy twórczej wielu artystów. Oprócz Pałacu Małachowskich znajduje się tu Muzeum Stefana Żeromskiego i Muzeum Bolesława Prusa. Historia tych dwóch pisarzy jest wciąż żywa, opowiadana przez przewodników. Na dwa dni Lublin do którego przyjeżdżamy po południu, będzie naszym domem. Następnego dnia rano jedziemy zwiedzać Muzeum na Majdanku. Niemiecki Obóz Koncentracyjny Majdanek w Lublinie, zwany również Cmentarzyskiem Europy, nie tylko nas zasmuca, ale w rozmowie uwidaczniają się obawy, a nawet strach, przed odradzającym się faszyzmem. Szczególnie wzrusza eksponowana instalacja elektryczna ”Shrine – Miejsce Pamięci Bezimiennej Ofiary” w baraku 47. W następnym baraku, w byłej obozowej pracowni szewskiej prezentowana wystawa „Więźniowie Majdanka”- umożliwia zapoznanie się z losami wybranych więźniów. Są min. dokumenty, rzeczy codziennego użytku itd. Zwiedzamy też inne baraki, ale z uwagi na ilość dalszych zwiedzanych obiektów, ograniczę się do telegraficznego skrótu mojej relacji. dsc11321Rynek w Lublinie, Stare Miasto zwiedzamy w strugach deszczu, który – uważamy – przydałby się w lubuskim, a nie w lubelskim.

Następny dzień pogodowo nie lepszy, ale za to dużo zwiedzania pod dachem. Zaczynamy od Kozłówki. Wspaniały pałac Zamoyskich, zabytkowa budowla z XVIII w. będąca Pomnikiem Historii. Zachował się autentyczny wystrój z okresu jego świetności. Na uwagę zasługuje też Muzeum Surrealizmu eksponowane w dawnej pałacowej powozowni. To jedyne tego typu Muzeum w Europie (a może w świecie)- jest kawałkiem naszej historii. Całe lata świetlne dzielą eksponaty znajdujące się w tych dwóch budynkach przedzielonych ogrodem.

dsc11323Dalej droga prowadzi nas do Zamościa- miasta nazwanego „Padwą Północy” ze względu na piękną renesansową starówkę zaprojektowaną na planie gwiazdy. Miasto otrzymało prawa miejski w 1580r od kanclerza i hetmana Wielkiego Koronnego Jana Zamoyskiego. W zachwycie nad Starówką manierystyczno-barokową, kamieniczkami ormiańskimi (lista Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO) nie przeszkadza nam nawet padający nieustannie deszcz. Z symbolu Zamościa jakim jest Ratusz, w południe rozlega się hejnał i tu uwaga- grany tylko na trzy strony świata. Pomija stronę z Krakowem, ponieważ wg legendy Zamoyski nie lubił tego miasta.

Zmieniamy miejsce zamieszkania i jedziemy do Józefowa- naszej nowej bazy na cztery noce, bowiem dzień spędzamy na zwiedzaniu. Szkolne Schronisko Młodzieżowe okazuje się całkiem przyzwoitym lokalem z ogromna swobodą, bowiem zajmuje go w tym czasie tylko nasza blisko czterdziestoosobowa grupa. Samo miejsce położone 30 km. od Zamościa w sercu Roztocza. Stąd bywa nazwany Józefowem Roztoczańskim albo Biłgorajskim.

Nazajutrz jest 1 Maja, a my wybieramy się na zwiedzanie kilku miejscowości. Od rana poruszenie. Wiadomość- urodziło nam się dziecko- chłopiec. Nam to może przesada, bo to nasza koleżanka Krysia i jej mąż nasz kolega Mirek zostali dziadkami, a że w peteteku czujemy się jak w rodzinie, dzielimy radości i smutki………. Czasami też się na siebie gniewamy. Co prawda dziecko rodzi się parę set kilometrów od nas, ale co to ma za znaczenie? Wybór imienia zostawiamy na potem (taka zabawa, bo i tak imię wybiorą rodzice)a zdrowie dziadków, rodziców i dziecka wypijemy na uroczystej kolacji wieczór przed powrotem do Gubina.

A więc jedziemy do miejscowości Suzie, Rudy Różaneckiej – podziwiamy widoki na Puszczę Solską. W Radrużu zwiedzamy Zespół Cerkiewny, w Horyńcu Zdroju kosztujemy ohydnej w smaku, ale podobno bardzo zdrowej wody o dużych właściwościach leczniczych siarczkowo-siarkowodorowej i ruszamy dalej do miejscowości Narol, a potem powrót do Józefowa, gdzie czeka na nas obiadokolacja.

dsc11282W zwartek „rozbijamy” się na dwie grupy. Jedna jedzie do Lwowa (innym autokarem) druga zwiedza Górecko Kościelne, Krasnogród, Rezerwat Piekiełko oraz Zwierzyniec- serce Roztocza, pełne zieleni, licznych zabytków, szczególnie tych pozostałych po Ordynacie Zamoyskim, oraz Marysieńce(późniejszej żony Jana III Sobieskiego)a wtedy żonie Jana „Sobiepanka” Zamoyskiego.

W piątek już w pełnym składzie wycieczkowym wsiadamy do autokaru przed schroniskiem- i tu niespodzianka. Pojazd nie może ruszyć, a koła buksują coraz bardziej zakopując się w ziemi. Obaj kierowcy i my pchający nie dajemy rady. Dopiero ciągnik sprowadzony przez naszego przewodnika Adama wyciąga nas dosłownie i w przenośni z tarapatów i możemy wyruszyć do Tomaszowa Lubelskiego, którego początki sięgają XVI w., a powstał z inicjatywy Jana Zamoyskiego, kiedyś od jego herbu zwanym Jelitowo. Za czasów syna Tomasza osada w roku 1621 uzyskała prawa miejski. Zwiedzamy zabytki zaczynając od modrzewiowego kościoła parafialnego wybudowanego w 1727r jednego z najbardziej znanych kościołów barokowych w Polsce. Obecnie Kościół Sanktuarium z Cudownym Obrazem Matki Bożej Szkaplerznej. Zachwycamy się na Rynku cerkwią prawosławną z 1889r i Herbaciarnią – drewnianym domem z 1895r.

dsc11112Jedziemy do miasta gdzie „chrząszcz brzmi w trzcinie”. Szczebrzeszyn- nic dziwnego, że właśnie tutaj każdego roku odbywa się Festiwal Mowy Polskiej gromadząc aktorów scen polskich. W Gubinie nie typowo dom kultury mieści się w Ratuszu, w Szczebrzeszynie w Synagodze. Oprócz dziesiątków zdjęć znanych nam artystów, zwiedzamy tu wystawę malarstwa współczesnego. Naturalnie w synagodze-domu kultury króluje wspaniały pomnik Chrząszcza. W różnych częściach miasta fotografujemy się przy pomnikach Chrząszcza- symbolu miasta. Pokonując autobusem dziesiątki kilometrów z miasta do miasta, Adam przewodnik opowiada historię tej ziemi i jej mieszkańców Ukraińców, Polaków, Żydów. Opowieści smutne i przygnębiające.

Przedostatni dzień kończy uroczysta kolacja tym razem bez gitary(żaden z dwóch gitarzystów nie jechał), ale za to z przyjęciem do naszego grona pięciu nowych koleżanek- Teresa, Jadwiga, Zdzisia, Ela, i Danusia, otrzymały legitymacje i są już nasze.

dsc11114Rano żegnamy gościnne schronisko i Adama jego kierownika (też petetekowiec), ale też naszego przewodnika i wyruszamy do Sandomierza- miasta leżącego na siedmiu wzgórzach, stąd też nazwa Małego Rzymu. Cóż można napisać w tak ograniczonym skrócie o miejscu, którego ślady pierwszego osadnictwa pochodzą z neolitu. Najpierw osada, a od XI w. gród książęcy. Długą i bogatą historię Sandomierza poznajemy zwiedzając niektóre jego zabytki. A więc Zespół Klasztoru Dominikanów z kościołem św. Jakuba, Bazylikę Katedralną, Bramę Ostrowską i renesansowy Ratusz na Rynku, na którym właśnie skończyły się 3 Majowe uroczystości, a wszystkich częstują wspaniałym bigosem, kawą i ciastem ufundowanym przez magistrat, a realizowanym przez stołówki szkolne. Więc i my korzystamy, bo nieczęsto się zdarza, żeby z takiej okazji karmiono za darmo mieszkańców. Miasto zawsze chętnie odwiedzane przez turystów, od czasu kręcenia serialu Ojciec Mateusz, przeżywa wzmożony BUM. W czasie naszego kilkugodzinnego pobytu trwa właśnie Festiwal Spotkań NieZwykłych, więc mieszczki i mieszczanie z epoki zapraszają nas na spotkanie z Anną Dymną i Januszem Kondratiukiem, zaś na ulicy mijamy się z Marianem Dziędzielem. Jeszcze kawa na bardzo tłocznym deptaku i pora wyruszać w drogę do domu. Przed nami 12 godzin jazdy.

Jedna z najdłuższych (a może jedyna) wycieczek organizowana przez Oddział Miejski PTTK w Gubinie, sprawna organizacyjnie i z bardzo bogatym (może nawet za bardzo) programem udała się znakomicie. Największe brawa należą się prezesce Krysi mozolnie pracującej przez wiele miesięcy nad dograniem całości, ale także wszystkim uczestnikom za wytrwałość, dyscyplinę i wspaniałą atmosferę, oraz obsłudze autobusu za bezpieczny transport na tak długiej trasie. Do zobaczenia we wrześniu- kierunek Kaszuby.

Krysiu – udała się wycieczka i udał się wnusio Kubuś, bo takie imię wybrali rodzice dla przyszłego petetekowca.

Kaśka Janina Izdebska

Zapraszamy do galerii zdjęć: http://pttk.gubin.com.pl/luz/galeria204.htm http://pttk.gubin.com.pl/luz/galeria203.htm http://pttk.gubin.com.pl/luz/galeria202.htm

Możesz również polubić…