Rowerowy rekonesans LUZ-u w Poczdamie
To drugi nasz rowerowy wypad do stolicy Niemiec. Ponieważ zeszłoroczna wycieczka zyskała ogólny aplauz, szybko znalazło się 15 chętnych do objechania Poczdamu rowerami 13. maja 2017. Widać musieliśmy złożyć dań pechowej 13, bo drogę do dworca kolejowego w Guben przebyliśmy w ulewie, która nie zostawiła na nas suchej nitki. Jednak nie ma złej pogody dla zdeklarowanych obieżyświatów, więc czas jazdy koleją wykorzystaliśmy do… osuszenia się. Na ile to było możliwe… W Poczdamie czekał na nas przewodnik w osobie syna Grażynki D. – Michała. Jego obecność uwolniła nas od troski kontrolowania zaplanowanej trasy, więc mogliśmy skupić się na obserwowaniu i zapamiętywaniu.
Zaczęliśmy od Starego Rynku z kościołem św. Mikołaja i ratuszem, na którego dachu góruje złota figura Atlasa. Kościół św. Mikołaja ukończony został w 1849 roku i do dzisiaj cieszy się popularnością. Odbywają się tu koncerty muzyczne. Na środku placu ustawiony jest 16-metrowy obelisk z portretami wielkich poczdamskich architektów – Knobelsdorffa, Schinkela, Gontarda i Persiusa. Nieopodal znajduje się Nowy Rynek, jeden z najpiękniejszych placów Poczdamu, otoczony przez budynki datowane na XVIII wiek. Po zachodniej stronie placu stoi Dom Brandenburgii i Historii Pruskiej z piękną neoklasycystyczną fasadą, który wcześniej służył również jako stajnia dla około 100 królewskich koni.
Tej soboty pusto tu było i szaro. Jeszcze kilkaset metrów po zmytym deszczem bruku i jesteśmy w Kwartale Holenderskim – dzielnicy będącej jedną z ważniejszych atrakcji turystycznych miasta, jednocześnie jednym z największych zabytków architektury niderlandzkiej w całej Europie. Mieszczą się tutaj 134 pochodzące z pierwszej połowy XVIII wieku zabytkowe wille, prywatne domy, liczne galerie oraz lokalne kawiarenki i knajpki. Holendrzy przyjechali tu na zaproszenie Fryderyka Wilhelma I, który – w czasie rozbudowy garnizonu – potrzebował doświadczonych budowniczych. Aby czuli się tu dobrze, zbudował dla nich dzielnicę. Przez Bramę Naueńską opuszczamy Dzielnicę Holenderską i promenadą powstałą w miejscu dawnych murów miejskich dojeżdżamy do kolejnych bram: Brandenburskiej (nie mylić z tą w Berlinie) wzniesionej w latach 1788-1791 na wzór znanego ze starożytnego Rzymu łuku triumfalnego trzema przejściami, a mającej uświetnić wygraną przez Prusy wojnę siedmioletnią w 1770 r., oraz Myśliwskiej, którą wzniesiono w latach 1842-1843 na polecenie elektora brandenburskiego. Skierowana była ku lasom, przez nią więc rozpoczynały się wyprawy na polowania. My natomiast wyprawiamy się szlakiem historii i jadąc wzdłuż Haveli docieramy do najbardziej znanego w NRD mostu szpiegów – Glienicker Brucke. Przebiegała na nim granica pomiędzy Berlinem Zachodnim a Wschodnim. 3 razy dokonywano tutaj wymiany pojmanych szpiegów pomiędzy USA i ZSRR. Teraz co chwilę podjeżdżają tu autobusy pełne turystów, chcących uwiecznić się na tle sławnego mostu. Wracając skrajem Nowego Ogrodu, nie mogliśmy przeoczyć ostatniego pałacu wzniesionego przez Hohenzollernów, wzorowanego na angielskich dworach gotyckich z czasów Tudorów – Cecilienhofu. Wprawdzie budynek poddawany renowacji szczelnie przysłaniały rusztowania, ale zwiedzenie muzealnej części pałacu za cenę 6 euro było możliwe. Dzięki audio przewodnikowi w języku polskim poznaliśmy szczegóły projektu pokoju księżniczki Cecylii wzorowanego na kajucie parowca, miejsca przebywania delegacji państw uczestniczących w konferencji poczdamskiej 1945 roku, Salę Wielką, w której obradowali W. Churchill, H. Trumann i J. Stalin przy okrągłym stole przywiezionym z Moskwy oraz mnóstwo dokumentów i fotografii związanych z historią pałacu.
Wytchnieniem po takim natłoku informacji okazała się wizyta w pobliskim browarze Meierei połączona z degustacją wyśmienitego piwa. Wzmocnieni i wypoczęci mogliśmy się udać do Kompleksu Parkowo-Pałacowego Sanssouci, który rozciąga się na powierzchni ok. 300 hektarów. Na tym terenie znajduje się 7 pałaców (najsłynniejsze to Sanssouci, Charlottenhof, Nowy Pałac), oranżerie, Łaźnie Rzymskie, Pawilon Chiński, belwedery, kościoły. Ścieżki łączące te obiekty liczą 72 km, przy tym należy je przemierzyć pieszo, gdyż nawet prowadzenie roweru nie jest dozwolone, nie wspominając o jeździe. Jednorazowa wizyta nie zaspokoi z pewnością chęci zobaczenia wszystkiego. W drodze powrotnej na dworzec DB zboczyliśmy ku Aleksanrówce – kolonii 13 domów ceglanych pokrytych drewnem zbudowanych w stylu syberyjskim, zasiedlonych na początku XIX w. przez śpiewaków rosyjskich tworzących chór wojskowy. Do dziś w niektórych domach mieszkają potomkowie tamtych kolonistów.
Zabrakło czasu, by wstąpić do Ogrodów Karla Foerstera w niedalekim Bornim, co mieliśmy w planach. Nic straconego, bo będzie to cel kolejnej wycieczki rowerowej. Oby równie udanej jak dotychczasowe.
Bogumiła Wiśniewska