ŚLĘŻA – ŚWIĘTA GÓRA SŁOWIAN!

„Chleb pracą nabyty- bywa smaczny i syty” „Przy chlebie chce mi się Ciebie” „Za chłopa się napierała, a upiec chleba nie umiała” To tylko kilka ludowych mądrości przeczytanych w Rezerwacie Archeologicznym w Będkowicach- wczesnośredniowiecznym zespole osadniczym składającym się z cmentarzyska kurhalnego VIII-IX w. i grodziska z VIII_XI w. Znajdują się też w nim ślady osady z VIII-XIII w. wraz z dwiema zrekonstruowanymi chatami.

sdc19775Rezerwat zwiedzamy rankiem drugiego dnia na wycieczce zorganizowanej przez Oddział Miejski PTTK w Gubinie w ramach otwarcia sezonu. Jest sobota 4 kwietnia 2014r, wyjechaliśmy z Gubina piątkowym popołudniem,żegnani piękną pogodą z ocieplającym nasze humory słońcem. Nocleg mamy w Sulistrowiczkach (chyba nigdy nie zapamiętam tej nazwy) tuż u podnóża Ślęży, którą będziemy zdobywać. Właśnie w drodze na Ślężę zwiedzamy starą osadę i dziwimy się, że pada, a przecież prognoza w internecie mówiła coś innego. -Wszystko się zgadza,bo słowo „ślęga” przekłada się na mokrą pogodę i błoto-informuje kierownik wyprawy, a zarazem przewodnik, nasz kolega Józek Wójtowicz, który wszystko wie, a historię ma w małym palcu. Jak on to robi, że wszystko zapamiętuje?-ciągle się dziwię.

Sama góra Ślęża wygląda jak wielopoziomowy tort pośród bezkresnych równin. Góra zwana też Śląskim Olimpem to ponad 500 m mozolnej „wspinaczki”, a przecież w VIII do VI w p.n.e. mieszkali na niej ludzie i do wczesnego średniowiecza stanowiła ośrodek religijno-kulturowy. Jednym z najważniejszych świąt była sobótka, zwana też nocą świętojańską lub Świętem Kupały. Przypadało (i do dzisiaj się go obchodzi) na 24 czerwca- czyli czas przesilenia. Podobno w tę noc jeden raz w roku można było się kąpać albowiem była to noc kupalna czyli kąpielna. A słowo sobótka być może znaczy „mały sabat”- zlot czarownic. W tę noc o imieniu bożka płodności Kupały, niejedna panna traciła cnotę.

Teraz gubińska petetekowska brać mozolnie pnie się w górę. Kapiący z nieba deszcz, błoto pod nogami i zła widoczność ograniczona przez wszędobylską mgłę nie wzbudza w nas entuzjazmu. Nawet wiadomość o plemieniu Ślężan, zalążku późniejszego Śląska spływa razem z kroplami deszczu.

A „wieczorem, wieczorem, gdy wezmę harmonię”… to piosenka, a rzeczywistość: gitara w rękach Krzysia Śmigielskiego, śpiewniki przygotowane przez Danusię Mazur i śpiew do rana. Rano niezbyt wyspani (śpi się w domu) pakujemy manatki, robimy wspólne zdjęcie (nasz naczelny fotograf i filmowiec Piotr Wystrach) i w drogę do Sobótki.

Mamy pecha bo właśnie wyruszyli kolarze(jakaś część z nich nocowała tam gdzie my) bowiem rozpoczynają się Mistrzostwa Polski w Kolarstwie Szosowym i część szosowej naszej trasy zamknięta. Dojeżdżamy wreszcie do Sobótki liczącej obecnie ponad 7 tys. mieszkańców. Stare historyczne miasto. Po raz pierwszy wzmiankowano o niej w 1148 r. jako osadzie targowej. Dopiero w 1221r. Henryk Brodaty nadał jej prawa miejskie. Nawiasem ulice i chodniki robią wrażenie jakby od tego czasu nikt ich nie remontował. A my często narzekamy na nasze w Gubinie. Toż to przy Sobótce jakby nie było, turystycznym mieście- prawie Cann. Wracając do jej dziejów (Sobótki)- potem przeszła w ręce Czechów, plądrowali ją husyci. W wojnie trzydziestoletniej z 1000 jej mieszkańców zostało tylko 200 osób. Cała dawna zabudowa gotycka i renesansowa spłonęła. Potem była w granicach Prus. Zdobyta przez Armię Radziecką w maju 1945 r. zniszczona w 60% na 15 dni przed wyzwoleniem, odbudowana w latach 50 i 60 ubiegłego wieku. Teraz całe miasto znajduje się w rejestrze Narodowego Instytutu Dziedzictwa, a my zwiedzamy Muzeum Ślężańskie z lapidarium z 1568r.(dawna własność augustianów). Świdnica, do której wjeżdżamy wita nas słońcem nieśmiało wychylającym się zza chmur.

To 60 tys. miasto około 1500 roku było po Wrocławiu drugim co do wielkości miastem Śląska, a Kościół Pokoju w Świdnicy- cel naszej wędrówki- jest jednym z dwóch zachowanych tego typu obiektów w Europie. Posiada więc wielką wartość historyczną i artystyczną. Wpisany na listę UNESCO jest parafia Ewangielicko- Augsburska i powstał na mocy porozumienia traktatu westfalskiego w 1648 r. kończącego wojnę trzydziestoletnią. Zbudowany w ciągu jednego roku z drewna i gliny na czterech kondygnacjach mieści jednorazowo 7500 miejsc w tym 3000 siedzących. Wnętrze kościoła robi niesamowite wrażenie.

sdc19791Pierwsze nabożeństwo w tym kościele miało miejsce w 1657r.a w 1989 na znak pojednania polsko- niemieckiego wspólnie modlili się w nim premier Polski Tadeusz Mazowiecki i kanclerz Niemiec Helmut Kohl. Ostatnie nasze zwiedzanie to Muzeum regionalne ze Skarbem Średzkim w Środzie Śląskiej.

Józek rozpala nasze apetyty na zobaczenie pięknych klejnotów i biżuterii, które może nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie rozbiórka domów. Wtedy właśnie najpierw w 1985 a później 1988 trafiono na skarby, które w/g dzisiejszego szacunku warte są 250 mln. zł. W gruzach znaleziono srebrne i złote monety, a na wysypisku śmieci koronę pierścień inną biżuterię i monety. Skarb średzki został ukryty prawdopodobnie przez bogatego żydowskiego bankiera Mojżesza po korzystnej transakcji z królem czeskim Karolem IV Luksemburskim. Złoto, szmaragdy, rubiny, przyciągały do Środy Śląskiej setki poszukiwaczy skarbów. Niestety nie wszystkie skarby odzyskano. Część z nich można oglądać w Muzeum.

Ostatnim naszym postojem jest Legnica. Mamy dwie godziny przerwy obiadowej i powrót autostradom do Gubina. Jutro dzień jak co dzień. Zostaną tylko wspomnienia i zastygłe w aparatach fotografie.

Z podziękowaniem za przygotowanie trasy kol.Krystynie Sikorskiej i Grażynie Bartkowiak, pozostajemy pełni nadziei na następny tak samo udany wyjazd.

Kaśka Janina Izdebska

Możesz również polubić…