Wycieczka oddziałowa na Morawy

„By czas nie zaćmił i niepamięć”,
warto poświęcić kilka słów oddziałowej wycieczce do Czech, a ściślej na Morawy. Przypadła na słoneczne i ciepłe dni: 30 kwietnia – 4 maja 2025 r.
Wzięło w niej udział 50 członków gubińskiego oddziału PTTK, wspieranych przez pilotkę Helenę H., a przewożonych autokarem przez Mariusza S. – szefa niezawodnej firmy „Anmar”.
Wyprawa wiodła przez Trutnow, Ołomuniec, Brno, Lednice, Krtiny, Brzecław i Mikulow. Stała się wyśmienitą okazją do poznania elementów historii, niepowtarzalnej architektury, wspaniałej przyrody, wreszcie – morawskiej kuchni z tradycyjnymi knedlikami i naprawdę dobrymi winami z regionalnych winnic.
Niepodobna wyrazić słowami urody, oryginalności i niezwykłości poznanych miejsc, więc w niniejszej relacji pojawią się tylko ich przykłady.
I tak w Trutnowie zwróciliśmy uwagę na ciekawie zaaranżowane ronda. Na jednym z nich – „smaczek” dla członków GKR „LUZ” – niezwykłe, lśniące w słońcu rowery, godne skopiowania w Gubinie. W Trutnowie dołączyła do nas pilotka Helenka z różą – rekwizytem, który towarzyszył turystom w czasie całej wycieczki.
W Ołomuńcu czekała na grupę przewodniczka Martina Binkova, która okazała się lokalną patriotką i opowiadała o swoim mieście, posługując się piękną polszczyzną. Nie mogliśmy wprawdzie obejrzeć wybudowanej w XVI wieku, a wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO barokowej Kolumny Trójcy Przenajświętszej (trwał remont), ale udało się zobaczyć:
* Ratusz wybudowany w XVI wieku i pełniący swą funkcję od 600 lat, z imponującą wieżą, astronomicznym zegarem i renesansowym gankiem;
* liczne fontanny, z których większość stanowią barokowe, a jedyna współczesna – Ariona – pod względem stylu jest zharmonizowana z pozostałymi,
*Kolumnę Maryjną wybudowaną na początku XVIII wieku po epidemii dżumy,
* model miasta wykonany z brązu, a prezentujący centrum Ołomuńca z lotu ptaka.
Wśród ciekawostek znalazły się np.: przebywał tu Jan III Sobieski i w listach do Marysieńki narzekał na drożyznę; W. A. Mozart skomponował tu swoją VI Symfonię F-dur. Dziś Ołomuniec – dawna stolica Moraw – jest znaczącym ośrodkiem kultury, miejscem wypoczynku (liczne parki i ogrody), oraz nauki (Uniwersytet Palackiego).
Pierwszy dzień wycieczki zakończyliśmy w Brnie, gdzie czekały na nas przyjemne pokoje A-Sport Hotelu. Stolicę Moraw, czyli Brno (miasto partnerskie Poznania) liczące 350 000 mieszkańców zwiedzaliśmy następnego dnia, tj. 1 maja, w asyście przewodnika Iwa i debiutującej w roli przewodniczki Moniki. Tu ciekawostka: 1 maja w Czechach to dzień zakochanych!
Podążając za przewodnikami, podziwialiśmy m. in.:
*Kościół św. Jakuba z podziemną nekropolią,
*Ratusz Staromiejski z przepiękną fasadą i wiszącym w przejściu smokiem, przykładnie ukaranym za prześladowanie mieszkańców,
*położony na wzniesieniu zamek Szpilberk – dawniej niezdobyta twierdza, później ciężkie więzienie, a dziś – muzeum miasta,
*willę Tugendhalów, zapisaną na liście UNESCO, a szczególnie interesującą dla gubinian, bo zaprojektowaną przez Ludwiga Miesa van der Rohe.
Z dużym zainteresowaniem spotkał się Plac Wolności z morową kolumną
i oryginalnym współczesnym zegarem, który jednym kojarzył się z militariami, innym… z erotyką. Wiele fotografii zostało zrobionych przy rzeźbie pt. „Odwaga”. Ukazuje ona Jodoka, ostatniego władcę morawskiego, na długonogim koniu. Zabawne było zetknięcie z „czeskim morzem”, którym okazała się miejska fontanna w parku.
Intensywny brneński dzień, okraszony słońcem i świetnymi nastrojami, był nieco męczący, ale smakowita obiadokolacja przywróciła siły i pozwoliła biesiadować niemal do północy.
2 maja przyniósł nowe wrażenia. Tuż po śniadaniu udaliśmy się do Morawskiego Krasu, by zobaczyć Przepaść i Jaskinię Macochy. Już zjazd kolejką gondolową dostarczył dużych emocji, które spotęgowały się, gdy przemierzaliśmy Jaskinię Macochy. Zachwyt, podziw, niedowierzanie, zdziwienie, zaskoczenie – to reakcje na prawdziwe dzieła sztuki, jakie stworzyła Matka Natura. Niezwykłe kształty stalagmitów, stalaktytów i stalagnatów wywoływały najróżniejsze skojarzenia. Nastrój niezwykłości potęgowały muzyka i światło przemyślnie rozlokowanych lamp. Dodatkową atrakcją był niemal półkilometrowy spływ łodziami po podziemnej rzece Punkvie.
Całkowita zmiana nastroju pojawiła się po przyjeździe do miejscowości Krtiny. Posileni obiadem w zamkowej restauracji mogliśmy odkryć urok barokowej świątyni pod wezwaniem Maryi Dziewicy. Sanktuarium, zaprojektowane przez Jana Błażeja Santiniego, jest zwane Perłą Moraw. Ścienne malowidła, płaskorzeźby i rzeźby zdawały się potwierdzać, że poszukiwanie pustych płaszczyzn w barokowym wnętrzu jest daremne. Warto dodać, że świątynia w Krtinach powstała w miejscu objawienia matki Bożej i do tej pory jest celem pielgrzymek, również z Polski, o czym świadczą liczne obrazy wotywne.
„Lazio, plazio” – takiego sformułowania używała pilotka Helena, gdy chciała podkreślić, że czeka nas czas relaksu, spokoju, łagodności.
W takiej krainie łagodności znaleźliśmy się czwartego dnia wycieczki, zwiedzając Lednice.
To niewielkie miasteczko szczyci się wspaniałym neogotyckim pałacem z dwustuhektarowym parkiem. Obiekt ten, wraz z nieodległym pałacem w Valticach, tworzy Krajobraz Kulturowy wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Pałacowe wnętrza pozwoliły gubińskim turystom poznać smak codzienności książąt Lichtensteinu. Zajrzeliśmy i do sali myśliwskiej, i do balowej, do jadalni i do sypialni. Z obrazów spoglądali kolejni właściciele pałacu. Jedna z księżnych urodziła 24 dzieci! Dziś zapewne znalazłaby się w „Księdze rekordów Guinnessa”.
Nie mniej ciekawy okazał się park, również założony w XVI wieku. Niektórzy spośród nas przemierzali go pieszo, inni skorzystali z łódki, w której przewodnik snuł opowieści o lednickiej posiadłości.
Park jest w istocie imponujący; potężne dęby, mnóstwo krzewów, kwiatów i łąk kwietnych, kilka stawów „udekorowanych” ptactwem wodnym, mostki, kładki, ścieżki, wreszcie wysoki na 60 m minaret, z którego obserwowaliśmy okolicę – wszystko to dostarczyło niezapomnianych wrażeń.
3 maja zakończyliśmy w Brzecławiu. Tu czekały na nas nowe miejsca noclegowe, nieco mniej komfortowe, ale po prostu przyzwoite. Zakupy, spacer po mieście (mnóstwo pęknie kwitnących kasztanowców, interesująca bryła nowoczesnego kościoła, nutrie żyjące na wolności w rzece Dyja, wieczór z piosenką) – to wszystko pozwoliło i ten dzień uznać za udany.
4 maja to dzień pożegnania z Morawami. Nim jednak autokar dowiózł nas bezpiecznie do Gubina (o 22.30), poznaliśmy jeszcze jedną morawską perełkę: Mikulow. To urokliwe miasteczko położone na Szlaku Bursztynowym już w starożytności zapewniało podróżnym spokój i odpoczynek. Tak jest nadal! Każdy znajdzie coś dla siebie: urokliwe, gęsto zabudowane uliczki ze sklepikami, restauracjami i kafejkami, liczne winnice, Rynek z barokową kolumną św. Trójcy, zamek z oryginalnym dziedzińcem i parkiem, dom ozdobiony sgraffitową dekoracją z XVI wieku, zabytkowe kościoły, a nad tym wszystkim – Święta Góra (363 m n. p. m.). Na niej znajduje się zabytkowy Kościół św. Sebastiana, zbudowany w XVII wieku po epidemii dżumy. Szlak prowadzący do świątyni pozwala zobaczyć zabytkowe kapliczki Drogi Krzyżowej, a na szczycie – dzwonnicę i Grób Chrystusa. Bogata roślinność i obecność wielu gatunków owadów sprawiły, że Święta Góra została uznana w 1992 r. za rezerwat przyrody.
Spoglądając z wysoka na Mikulow i okolice uznaliśmy, że popularna nazwa „Czeska Toskania” jest adekwatna do urody tego miejsca.
Morawy są warte poznania! Wspomnień także! Zapewniamy! Organizatorki wycieczki: Iwona i Teresa
Jeśli brakuje Wam jakichś szczegółów, dopisujcie, prosimy, w komentarzach!
















































