4 DNI W WARSZAWIE
Pierwszą tegoroczną majówkę grupa gubińskich PTTK-owców zdecydowała spędzić w stolicy. Plan zwiedzania nie odbiegał od turystycznego standardu. Przewidywał „zaliczenie” Wilanowa, Łazienek, Traktu Królewskiego z Zamkiem i Starym Miastem, Powązek.
Ponieważ ulokowaliśmy się na Powiślu w hostelu Tatamka (polecamy, w szczególności za doskonałe warunki sanitarne), wszędzie mieliśmy blisko. Dodatkowym walorem lokalizacji była bliskość 2 stacji metra. I właśnie metro ratowało nas w świąteczne dni 1 i 3 maja, gdy środkom naziemnej komunikacji pozmieniano lub zamknięto odcinki tras z racji pochodów, biegów i in. atrakcji. Nic jednak nie było w stanie przeszkodzić nam w dotarciu do każdego z zaplanowanych do zwiedzenia obiektów.
O ile zamki, pałace, pomniki czy parki oferowały przewidywalne wrażenia estetyczne, to kolekcje muzeów zaskakiwały ogromem i wielostronnością informacji wzbogacających zasób wiedzy zwiedzających. W Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN poznaliśmy 1000 lat historii Żydów zamieszkujących ziemie polskie. Ciekawe, a często unikatowe eksponaty uświadamiają zwiedzających o wkładzie tej nacji w kształtowanie gospodarki i kultury wielonarodowej Rzeczypospolitej.
Muzeum Powstania Warszawskiego zaznajomiło z wydarzeniami, kontekstem i tłem historycznym najbardziej tragicznych 63 dni w historii Warszawy i jej mieszkańców.
Centrum Nauki Kopernik – królestwo eksperymentów i raj dla ciekawych świata – oprócz odświeżenia szkolnej wiedzy powodowało żal, że nie dane nam było swego czasu zdobywać jej w tak atrakcyjnej formie.
Sąsiadujące z naszym warszawskim lokum Muzeum Fryderyka Chopina pozwoliło zapoznać się z pamiątkami po kompozytorze, szczegółami z jego życia, muzyką, ale też usłyszeć śpiew ptaków z Nohant i poczuć zapach fiołków – ulubionych kwiatów Fryderyka.
Największą atrakcją Pałacu Kultury i Nauki w tych dniach była z pewnością wystawa Titanic- The Exhibition, przyciągająca rzesze zwiedzających. Narracja z audioprzewodnika wzbogacająca oglądane eksponaty, była tak zajmująca, że mogłaby konkurować skalą wywoływanych emocji ze sławnym obrazem filmowym J. Camerona. Zwieńczeniem doznań doświadczonych w stolicy stała się dla nas wizyta w teatrze Kwadrat. Obejrzeliśmy adaptację powieści Marcina Szczygielskiego „Berek, czyli upiór w moherze”. Kto nie był admiratorem talentu Ewy Kasprzyk, stał się nim po obejrzeniu jej gry w tym spektaklu. Syci wrażeń wracaliśmy rannym pociągiem do Zielonej Góry, snując plany kolejnych wojaży i wspominając przeżyte chwile.
Bogumiła Wiśniewska