Z WIZYTĄ U NIECHCICÓW!!!
Czy słyszeliście Państwo Marsza Mendelsona w wykonaniu strażackiej orkiestry dętej? -Jest w orkiestrach dętych jakaś siła…?- śpiewała Halina Kunicka.
I to jaka!!!! Zwabiła nas z centrum kaliskiej starówki, pod katedrę Św. Mikołaja.Tłum gości i gapiów tak jak my, czyli gubińska grupa petetekowców, będących na wycieczce, przy dźwiękach trąb i bębna podziwiał spektakl ślubny. A że żenił się strażak, szpaler kolegów strażaków, tworzył malowniczą scenerię dla młodej pary. To zupełnie nie zaplanowane widowisko „zazębiło się” z zaplanowanym zwiedzaniem Muzeum Pożarnictwa w Rakoniewicach w dniu poprzednim. A właściwie wieczorze, bowiem wyjechaliśmy z Gubina o godz.17-tej na petetekowską coroczną wycieczkę oddziałową, kończącą sezon. Niezwykłość tego Muzeum polega na tym, że jest ono jedną z najstarszych tego typu placówek w Polsce. Powstało w 1974r, a znajduje się w nim ponad 4000 eksponatów- sikawki konne z 1786r., motopompy z 1887r. Ekspozycja 25 samochodów strażackich pochodzi z lat 1927 do 1986. W budynku znalazła też miejsce Pracownia Przyrodnicza.
Po zachwytach nad sikawkami, podziwiamy wspaniale zadbany rakoniewiecki rynek, z okazałą fontanną, ze strażakami z brązu w akcji. Przy okazji odzywa się w nas patriotyzm lokalny i zastanawiamy się, gdzie by w Gubinie wybudować Rynek, serce każdego miasta. Rozdyskutowani dojeżdżamy do Gołuchowa- miejsca zakwaterowania. Przyjemny pensjonat, ma jedną tylko niedogodność, mianowicie właściciel nie przewidział tak licznej grupy, nie wybudował dużej sali tylko dwie mniejsze jadalnie. Ponieważ rasowy turysta nie narzeka i lubi być w „kupie”, staramy się zmieścić w jednej organizując stół szwedzki. Nic to. Przed nami morze atrakcji.
Nazajutrz zamek Czartoryskich w Gołuchowie. Jeden z najpiękniejszych w Polsce. Wspaniały przykład francuskiego renesansu. Położony 15 km. od Kalisza liczy ponad 400 lat. Wybudowany dla Rafała Leszczyńskiego, przez kolejnych 250 lat przechodził z rąk do rąk. Dopiero księżna Izabelle Czartoryska(wnuczka) poślubiona spadkobiercy Janowi Działyńskiemu rozpoczęła okres świetności zamku, poświęcając się przebudowie rezydencji, gromadząc w zamku dzieła sztuki. Zmarła w 1899r, pochowana na terenie zamkowego parku. Stąd mamy już rzut beretem do Kalisza, o którym często się mówi, że to miasto kościołów. Naliczyłam ich siedem. My zwiedzamy te najważniejsze znajdujące się w obrębie Starówki. Bazylika a zarazem Sanktuarium Św. Józefa z 1353r i Katedra Św. Mikołaja z lat 1253-57. W świątyni znajduje się obraz „Święta Rodzina” z 1670r Metryka Kalisza sięga X wieku. A bardziej współcześnie Kalisz to miejsce urodzenia Adama Asnyka- polskiego poety i dramatopisarza, w czasie powstania styczniowego członka Rządu Narodowego.
To było do przewidzenia, że jak za organizację wycieczkę zabiorą się Grażyna i Bogusia wielkie miłośniczki literatury(zawodowo bibliotekarki) powiodą nas szlakiem poetów i pisarzy. No więc dalej- zwiedzamy dworek Marii Dąbrowskiej w Russowie, pierwowzór Serbinowa z powieści „Noce i dnie”. Opisuje w niej dzieje swojej rodziny, bo ojciec Józef Szumski jest powieściowym Niechcicem, z czasów administrowania majątkiem ziemskim w podkaliskiej wsi Russów. W 1989r Szumski rozpoczął pracę w zaniedbanym majątku ziemskim Waliszewskich w Russowie. W tym czasie przyszło na świat pięcioro dzieci, w tym Maria. Po sprzedaniu majątku przez właściciela Szumscy w 1909r przenieśli się do pobliskiego Poklękowa, a potem do Wojsłowic, gdzie Szumski zmarł i został tam pochowany. „Noce i dni” to losy rodziny Dąbrowskiej ukryte pod nazwiskami powieściowych bohaterów. My żałujemy, że nie „załapaliśmy się” na „Niedzielę u Niechciców” organizowaną trzy razy do roku od czerwca do sierpnia. Park dworski ze stawami(pamiętacie Państwo nenufary?) gości wtedy tłumy. Film zrealizowane przez Antczaka był zgłoszony do rywalizacji o Oskary. Zabrał wiele nagród w kraju i za granicą. A sam dworek świetnie wyposażony, przenosi nas w tamten czas i ma się wrażenie, że zaraz usłyszymy głos Barbary: „Bogumił, czy to prawda, że pozwoliłeś Tomaszkowi jeździć konno?”
Żegnamy się z Niechcicami, bo przed nami jeszcze Muzeum Ziemiaństwa w Dobrzycy i zamek w Rydzynie, a za nami nieprzespana noc przy grillu, jak zawsze ze śpiewami i dowcipami. No i czymś jeszcze….ale o tym sza. ”Drzemy więc pyski”, jak to dosadnie, a z wdziękiem określał nieodżałowany Chlebny i stwierdzamy, że tylko Rysiek zna wszystkie słowa. Dzielnie akompaniuje gitarą, a ja nie mogę się nadziwić, że zna dziesiątki piosenek i wszystkie słowa do nich. My a w tym ja-najczęściej ograniczamy się do pierwszej, a w porywach drugiej zwrotki, a potem lalala, jak to określa Ewa -stanowimy chórek.
No, ale wracając do Dobrzycy zwiedzamy pałac w stylu klasycystycznym wybudowany dla adiutanta króla Stanisława Augusta. Z uwagi na związek adiutanta Goszewskiego z masonerią, symbolika architektoniczna pałacu i parku nawiązuje do tradycji wolnomularskiej. Istnieje wiele opowieści o pałacowych duchach, a to widziano znikającą postać w bieli, a to słyszano łańcuchy w pałacowych piwnicach, a nawet słyszano przebiegający przez drewniany most tabuny koni. Nic dziwnego. Każdy szanujący się pałac czy zamek, powinien mieć swoje duchy. Zamek w Rydzynie zaprasza, więc nie wypada odmówić, zwłaszcza, że przez pewien czas był rezydencją króla Stanisława Leszczyńskiego, który sprzedał go Aleksandrowi Sułkowskiemu. Ten ostatni doprowadził go do świetności i od XVIII w. promieniał na całą Wielkopolskę, jako ośrodek kultury i edukacji. Zamek żyje i teraz, albowiem serwuje dla gości dania w stylowej restauracji. Ma część hotelową. Organizowane są tu wesela i konferencję.
No i zrobiło się późno. Koniec niedzieli i wycieczki, trzeba wracać do Gubina. Pełni wrażeń i rozkosznego zmęczenia, dziękujemy organizatorom. Tym razem to Grażyna, Bogusia no i Zbyszek. Bez Ryśka i jego gitary, byłoby zdecydowanie ciszej.
A swoją drogą, to wspaniały pomysł, że dwa razy w roku, ktoś inny organizuje wyjazd. Dzięki indywidualnym zainteresowaniom, pasjom organizatorów, poznajemy całą Polskę z nizinami i górami, z zabytkami, militariami, poznajemy- mocno (miejscami) skomplikowaną naszą historię. A WIĘC DO WIOSNY.
Kaśka Janina Izdebska